niedziela, 12 sierpnia 2012

http://www.youtube.com/watch?v=orbCZooMvQs

Opiszemy festyn Pozytywnie Aktywnych?


Wyruszylismy z lekkim poślizgiem o 9 z Opola, droga była miła i przyjemna..krótka przerwa w jakiejś dziurze ..i w droge. Dojechalimśmy do Szarlejki ale pod Lewiatan...narobilimy zapasow prowiantowych  no i odnalezlismy fetiwal. na polanie fajnie fajnie...czyli odrazu  przystapilismy do chlania..lezenia na kocu rozstawiania slacka(katka ty) no i tak blogo bylo az do 14. Troche sie chmurzyło, to znowu na chwile słonce.. dziwna pogoda.



Piwo sie lało za karteczki... kiełbasa za kilka zlotych
taki festyn  ale bardziej otwarty na  dziwne rzeczy nowe rzeczy..z niesamowitym zaangarzowaniem i organizowany przez cudnych ludzi. Wkreconych w to co robia z całego serducha..milo bylo w tym wszystkim uczestniczyc.








To ze pozniej bylysmy naprute jak meserszmity i spalone to chyba nie musze dodawac. dzieki bogu Piotrek zabral nas do domu.




stare nieopublikowałam...publikuje..



02.06.12r  Noc innych światów 

Noc jakich mało, a wrażeń bardzo dużo. Katko opisałaś to bardzo dokładnie ja troche mniej...potraktuje to wspomnieniowo.. ..
.. była trawka, było miło..nawet takie wieczory sa jak sinusoida w jednej chwili jestes na gorze za pare sekund na dole...
->Na pierwszy ogień poszedł wykład na wydziale historii.. zaciekawił mnie tytuł, "Co by bylo gdyby..?" tajemniczo sie zaczęło nawet nie wiedziałam ze jest cos takiego jak historia alternatywa.
Kat- Mówisz ze ludzie zamknięci, ja powiedziała bym że nie ufni szufladkujacy których trzeba do siebie zachecić i przekonać. Łatwo mozna speszyc i szybko do siebie zniechęcić. Całkiem inny świat ale ja uwielbiam inne światy, poznawać choćby przez chwile..na chwile.

->Innych światów bylo sporo, powiedziała bym że nawet był to temat przewodni tego wieczoru.
Z tego świata do całkowitych industrialnych klimatów schronowych.
-> Zaraz poźniej..  Arti Grabowski ..i jego wyczyny opisane gdzies jako, performance dosłowności.. ciekawy trzymający w napięciu, zabawny, sprytny i przejmujący.
-> tu bylo miejsce na odlot
-> wiec do art lokalu wchodzimy z punktu widzenia kosmity........................ :]

-> odpływam...czuje sie jak w innym świecie..nie ma kawałka przestrzeni który nie snuje refleksji kazdy przedmiot podsówa mi pod głowe tysiące myśli..  a przy tym całkowicie zaskakuje jak kuchnia w
lokalu/galerii. Jak bym nachylila sie przez okno nie do naszego ogródka tylko do sasiada z innej odmiennej od naszej, w każdym nawet najmniejszym elemencie, kultury. Po czym wchodzac do pokoju w którym wyswietlane sa fragmenty chińskich teleturniei seriali i reklam...zdajemy sobie sprawe ze to wszystko chodź oprawe ma calkiem inna to sa te same emocje.

-> po maksymalnych szczytach  nastapiły głebokie doliny. B popsuł mi i humor i nastawienie i jak by cos jeszcze bylo do popsucia to by sie popsuło i rozpiepszyło.

-> Rarowanie M pod hajem poszlo mi calkiem zgrabnie czyba juz mam wprawe w stawianiu ludzi do pionu... Czemu to tak pieknie wychodzi gdy nie dotyczy ciebie...ach....

->Do łóżka jako ofiare swoich przygód przywlekłam I ;* i śniadanie tez bylo dobre.

niedziela, 1 lipca 2012

Dzisiaj miałam piękny dzień. jeden z tych do opisania..wiec pisze zeby nie poszedł w niepamięć.

Dzien, pierwszy lipca, zaczal sie na grilu, bo bylysmy katko na grilu u G stamtąd pod haja..ale tą czesc pozostawię bez komentarza.. później bylo łóżko ..i sen..
Wstałam o 8 poprzeciągałam sie, budzik znowu przeszkodził, upierdliwą drzemką.
Wstałam bo przed oczami miałam zasmucone miny łapy i luśki.. zebralam i sie w drogę przez skwar..do Bierkowic..20min jestem psy zadowolone ..biore je na szybkie przebieganie..o dziwo lejdi nie wskakuje do tych ścieków płynących niedaleko. Zabieram graty, M i Ł nie budze niech spią...pędze w kierunku domu przebrać sie i na Joge...jestem spóźniona 30 min. Wpadam, (wiesz że ścieli ta wierzbe na polanie ach to chyba w nia piorun walnął..) Jest moja mama i siostra ..jest tez skwar jak na teflonie..ćwiczymy...leje mi sie po plecach.. tato zabiera dziewczyny przyjeżdża z T, jest milo.
Jade do domu wykapac sie i do Bierkowic mamy jechac razem na kajta...pędze...zabieram z soba brzoskwinki..pędze..
Oni sie zbierają...pozytywnie i miło. Wyjeżdżamy baska nie raczyla z nami jechac. jej strata. psie fochy. Mamy ze soba materace.. nie mamy pompki. Dojeżdżamy na turawe.. sa ludzie, kajtów nie ma, nie ma tez wiatru. nie zostajemy tam. jedziemy do murowa  do domu Ł po pompke. Jego dom to stary młyn. Mury z niesamowita dusza.. z kawalem potężnym historii i życia ktore jeszcze nie tak dawno tam bylo ale przestało byc i zamarło.. stare drewno, piękny dom. Sielankowo i baśniowo, nie tutejszo.  Mamy pompke i inne gadżety..radio na baterie...czaderskie padniesz jak zobaczysz.
Zapalamy
Wchodzimy do innego wymiaru.
Rozmowa nabiera tempa ..my podróżujemy jest milo, przyjemnie..chyba bardziej świadomie..w aucie jest klima, chyba to podswiadomie kaze nam zostac w aucie...przejeżdżamy przez Czarnowąsy. Jedziemy jeszcze do M domu rodzinnego zaliczamy kwas rodzinny...dziwne relacje dziwne wymiany zdań może w innym wymiarze wypadlo by to korzystniej.
Czarnowasy..nasz cel osiagniety..dmuchanie materaca i hops do wody!
M boi sie glonów..zauwazam dziwne zalezniosci ...M potrzebuje ojca to widac.
Zaczytuje sie w fajtastyczniej ksiazce...podrozniczej ale  pisanej jak poezja..
"Wielkie, modre motyle frunęły tu w powietrzu w dumnym locie, na lśniących skrzydłach odbijając blaski nieba. Gdzie indziej ludzie nauki nazywali je orizabus, lecz tutaj błyszczący żeglarze nie mieli żadnej nazwy. Dla tuziemców były to ważne, przychylne duchy -lolo- strzegące ładu i szczęścia doliny i pijące soki z dojrzałych bananów." Fiedler Arkady. Madagaskar..
Wyjezdzamy zakopujemy sie w blocie o 10 cm...wychodzę na drogę zatrzymuje  1 auto wysiada zona z 3 chlopakow maz, synek 6 letni i bobas 4 mies...raczej nam nie pomogą...idziemy do domu obok..okazuje sie ze tu mieszka znajomy. wyciaga nas. jedziemy do domu.
Dojeżdżamy  zrywa sie wiatr chyba bedzie dzisiaj burza...Ciężko mi sie pożegnać...ale jade rower daje taka wolność.

Przejeżdżam przez spychalskiego ..mowie a odwiedzę A dzwonie ..nie ma nikogo...odwracam A idzie... Zaprasza, częstuje przePYSZNYM ciastem... rozmawiamy, rozmawia sie wspaniale...
o wszystkim o ważnych i nie waznych rzeczach...ide do domu  bo przecież zostala  ciekawa lektura do przeczytania....


sobota, 2 czerwca 2012

ooooPalona

spalona piszę. spalona napisałam...


źle........................................................................................................................................................dobrze


 o krok za daleko. eh., po co? na co? to tylko życie, które leci dalej.. Powinnam pamiętać! Nie pisz nie myśl. Co się dzieje w mojej głowie, to

 MOJE!!. 

Wszystkie kolory, Moje komórki w głowie szaleją. Idę tu.                     IDĘ tam!.

 eh, temat na zawsze. myślę i myślę takie to łatwe, a ja,?! proste.. za ładnie idzie nawet złość- miłość.


chlapie mi kadzidełko. a TU  t a j e m n i c a ,  słucham...






Kat.

nocna kultura- czy- "upadek człowieka którego nie lubie"

 art LOKAL- wunderkammer"
 zaklęta w lustrze


z 1/2 czerwca, dzieje się. Opole zaczyna żyć, spotkasz młodych ludzi na ulicy po 22. Twoje miejsca oblegane są przez nic niemówiące Ci twarze,  w haju zaczyna brakować stolików-chodników, piwa, kufli i mydła w toalecie. Lawirujesz między jawą a snem, muzeum a galerią. Odchamiasz się, czerpiesz ze sztuki, obserwujesz odbiorców?!

 ?STAŁAM SIĘ KULTURALNA!
  bo w noc kultury pijemy, palimy i ćpamy z kultura!  


uf, wieczór, rower, fajki, bankomat, gumy do żucia (nigdy nie wiadomo), co będzie, jak będzie? GOTOWA!

Na start coś innego- Instytut Historii UO "co by było gdyby..." - alternatywna historia. temat brzmi ciekawie i zachęcająco..! po przyjściu nudy jak flaki z olejem, przynajmniej dla takiej ignorantki historii jak JA. owszem, wiedzę jaką posiadają- podziw i szacun, yo!, ale dawno nie byłam w tak zamkniętej grupie. zero uśmiechu na twarzach, ludzie smutni dziwni i zakompleksieni. fuck. zła aura - nie pomaga wiedza - zamknięte umysły.

uf, rower, fajka, dzwonek, brama rower.
Wyczekiwany SchrOn Sztuki. Od razu inny klimat, Hipstersko-Lansiarsko-Artystyczny, bardziej i mniej znane gęby. TU zaczynam oddychać, wrota się otwierają, UFO przygrywa.      ładnie.        Pierwsze kroki w stronę wina, chyc torba, i mogę chłonąć. niezła ta sztUka. na wejściu "trumna" z piórami z papieru, filmik z nad morza, obrazy, obrazki, układanki, wiszące sople, przestrzeń, wanna. ciche światło dopełnia efekt.chodzę i się uśmiecham, nie muszę z nikim rozmawiać. Trochę za dużo ludzi, za ciepło_zimno, za mało wina, za mało prac.     ale ładnie.     Ostatnie chwile w podziemiach i do naszego kulturalnego trip&soulu dołącza Malw.

uf, fajka, jabłko, rower, kocie łby, Malw, schody, rower. 
Kolejny przystanek dziedziniec GSW Performance CV - Arti Grabowski. Jak krzyknął starszy obserwator : "brawo, prawdziwych artystów na świecie jest mało". Chwila którą, chce pamiętać do końca świata.    
  ".. performance pokazujący zawiłą drogę życiową i wybory każdego z nas. Na białych drzwiach artysta umieszcza skróty, kody, nazwy instytucji, organizacji, partii, które osaczają Everymana; bezpośrednio i pośrednio wpływają na kształt naszego życia. Ich ciężar znaczeń i odnośników został przeniesiony na nieskażone pierwotne drzwi, które w miarę rozwoju akcji stają się ciężkie, niszczeją - zmieniają się.." 
nic dodać nic ująć. lepiej bym tego nie napisała. Mój mały epizod, podaję zapalniczkę, ZAPAmiętam elektrody przepływający między naszymi palcami. zawsze :) 

uf, mikroskop, GSW, stopy, usta, fuck DUDA, papieros,  Malw,   lufffffffka,   ppppppłuca,   oddech,   źrenice  , rower,   czerwone światełko.
 Przenosimy się na inny kontynent z wyostrzonymi zmysłami, otwartymi oczami, wyczulonym słuchem. Art LOKAL wprowadza nas jak zawsze w absurdalny świat, tym razem Chińskie zapachy. Pierwszy pokój do którego trafiam działa na mnie zmysłowo uspokajająco. Głowy z żarówkami i embriony, spokojna muzyka, wygodne sofy, na ścianie wyświetlany zapętlony filmik - ludzie idą po chodniku, widać same stopy. Trafiam do kuchni, rodzinna atmosfera, rozgardiasz, leje się wino, na patelniach ryż i warzywa. Dostaję swoją porcję, pałeczki i wychodzę, ugoszczona, najedzona i zadowolona. Po dobrym posiłku w teleVizji chińskie reklamy, łazienka z zaklętą w lustrze, trawa i złota kupa, pracownia pełna skarbów, stopy w słoikach. Przechadzam się po cudzym życiu, jak w śnie- jestem nie
widzialnym obserwatorem.

 uf! IwZ, podwórko, oczy, uszy, wdech-wydech, płuca, rower, fajka, Kofeina 02, Mag.
Ostatni przystanek, co tu się stanie, to się nie liczy. kraina Raciborskim płynąca. Po pierwszym "bączku" puszcza nadmuchanie. Wracamy do starych przyzwyczajeń, kultura poszła spać. Ostatnie tchnienia w naszych głowach i wspomnieniach. Pojawiają się Bart i Pio- obserwuję! Dwóch na jednego, z takich kombinacji, nie powstaje nic dobrego. Człowiek którego nie lubi Kam. Ostatnio,  przez niego osaczana, Bart wznosi się na psychopatyczny pułap. - BRAWO!- spadek wartości. Ciemne chmury nad głowami, akcja przysłania cały wieczór!  nieUPADEK, trafiam jeszcze na prywatny koncert w słuchawkach. Niewydane i nie słyszane sample - dzięki Bengal BngFreaky :)




uf, fajka, rower, podHajanie, rower, dom, nóż, łóżko, seennn uf.
 Rano w głowie ból, a na stoliku nowo nabyte gadżety.



Kat.